Bagaż
Kiedy wybierzesz destynację zaczyna się żmudny i niepewny proces podejmowania decyzji. Nieważne czy jedziesz do Mielna czy lecisz do Timbuktu decyzje pozostają z grubsza te same;
- czy zabrać dodatkową parę butów?
- czy przyda mi się kocyk?
- ile jaj na drogę ugotować?
- czy brać wyjściowe ciuchy?
- dwa ręczniki czy jeden?
- wymienić pieniądze i zabrać ze sobą gotówkę
Zazwyczaj na swoje półroczne bytowanie (Indie, Indonezja) wybierałem ciepłe kraje gdzie problem tekstylny i obuwniczy zminimalizowany został do maximum.
...tylko w teorii ponieważ na 180 indyjskich dni wziąłem...40kg wszystkiego. Był to mój pierwszy dłuższy pobyt w Azji więc zabrałem ze sobą ile się dało prócz rodzinnego monidłao kowadła.
Taka ilość bagażu kastruje ze wszystkiego, poza byciem niczym ślimak, z domem na plecach. Zmiana klimatu, strefy czasowej i wspomniany ciężar eliminuje jakiekolwiek chęci do czegokolwiek no chyba żeby sobie rozłożyć zabrane bambetle i na nie patrzeć?! Tylko pod co??
Mój ekwipunek na 180 dni w Indonezji wyglądał znacznie inaczej; 12kg z komputerem, butami do biegania i prezentami dla swoich ludzi w ciężkich szklanych opakowaniach. Z takim zapasem "wszystkiego" jesteś mobilny i możesz wszystko.
Pakując się na dłuższy wyjazd należy pamiętać, że jeżeli masz przy sobie odpowiednią monetę możesz sobie kupić wszystko i to jest najlepszy sposób aby zapakować się na wymarzone wakacji:)
PS obojętnie jaki doświadczony bym nie był i tak zawsze po spakowaniu, kiedy jadę na lotnisko zastanawiam się nad jednym; czy spakowałem ręcznik....?
Destynacja
Kiedy urlop zbliża się wielkimi krokami zamiast radości zaczyna się ciężki proces podjęcia decyzji: gdzie jechać?
Góry są fajne ale trzeba iść...pod górę.
Morze jest super ale zatłoczone plaże.
Za granicą też super ale daleko....
Wiecie o co chodzi.
Kiedy byłem młodym kolesiem kierowałem się kilkoma złotymi zasadami:
- ma być blisko
- ma być tanio
- ma być szybko
I tak np wylądowałem z byłą dziewczyną w okolicach Czarnkowa (30km od domu) u gospodarza, który uwielbiał grać disco polo na klawiszu i częstował Żołądkową wymieszaną z whisky!
Zawsze tam gdzie jadę jadę w ciemno. Nie sprawdzam informacji, nie czytam....i wychodzi tak, że np mylę Książ (zamiast tego pod Krakowem pojechałem do tego pod Wałbrzychem) zdarzyło się pomylić Kłodawy i wiele innych. Po pół roku w Indiach dowiedziałem się, że New Delhi jest stolicą. Mieszkałem tam 8 tygodni....
O Indonezji też nie czytałem i jak przyleciałem to zdziwiłem się, że jest ciepło...
Czy warto widzieć coś o kraju do którego się leci?
Oczywiście i tak i nie.
1. Kiedy jesteś czytany wtedy czas spędzony na miejscu wyciskasz jak cytrynę. Wiesz gdzie chcesz iść i co chcesz robić.
B.Kiedy nic nie wiesz o miejscu wszystko jest dziewicze, nowe, egzotyczne...
Oczywiście wybieram opcję "B" i o tym między innymi będzie spotkanie.